„Nie musisz przewracać systemu do góry nogami.
Wystarczy, że przyjrzysz się swojemu podejściu do uczniów.
Od tego zaczyna się prawdziwa edukacja.”
Zatrzymaj się na chwilę.
Jesteś nauczycielem.
Znasz swój przedmiot, program, wymagania, zasady oceniania.
Ale czy znasz swoje podejście do uczniów?
To nie pytanie o metody, ale o sposób myślenia.
O to, co naprawdę dzieje się w Tobie, gdy patrzysz na młodego człowieka po drugiej stronie biurka.
Jakie jest Twoje podejście?
Jak reagujesz, gdy uczeń po raz kolejny nie przygotował się do lekcji?
Czy myślisz wtedy: „Nie zależy mu”, czy może: „Ciekawe, co go zatrzymało”?
A kiedy zadajesz pytanie i słyszysz ciszę – co czujesz?
Zniecierpliwienie? Rozczarowanie? Czy może ciekawość, dlaczego boją się odezwać?
Te drobne, codzienne momenty często mówią więcej o naszym nauczaniu niż jakikolwiek program czy innowacja pedagogiczna.
Jakby to było…
Jakby to było, gdyby naprawdę zależało Ci na tym, żeby uczniowie wiedzieli i umieli – nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą?
Nie żeby „zaliczyli temat”, ale żeby zrozumieli, jak myśleć, jak pytać, jak szukać?
Bo w istocie nie chodzi o to, żeby uczniowie wiedzieli to, co Ty.
Chodzi o to, żeby dzięki Tobie nauczyli się chcieć wiedzieć więcej.
O podejściu, które buduje lub gasi
Z perspektywy psychologa wiem, że to, jak nauczyciel myśli o uczniu, wpływa na jego zachowanie, emocje i motywację.
Dzieci bardzo szybko wyczuwają, czy dorosły patrzy na nie z wiarą i ciekawością, czy z oceną i zniechęceniem.
Jeśli widzą w Twoich oczach: „wierzę, że potrafisz” – zaczynają próbować.
Jeśli słyszą między wierszami: „i tak ci nie wyjdzie” – przestają.
To nie magia. To neurobiologia i psychologia motywacji.
Ludzie uczą się lepiej tam, gdzie czują się bezpieczni i zauważeni.
To nie jest manifest
Nie chodzi o to, żeby tworzyć idealną szkołę.
Nie o to, żeby przestać wymagać, być „miłym” albo porzucić strukturę.
Chodzi o małą refleksję – o świadomość, że Twoje podejście ma znaczenie.
Że od tego, czy patrzysz na ucznia jak na kogoś, kto „nie umie”, czy jak na kogoś, kto „jeszcze nie umie”, zależy jego motywacja i Twoja satysfakcja z pracy.
Bo gdy nauczanie przestaje być walką o kontrolę, a staje się towarzyszeniem w rozwoju – wtedy zaczyna przynosić radość.
Zapytaj siebie
Kiedy wchodzisz do klasy – co jest Twoją intencją?
Czy chcesz zostawić w uczniu poczucie siły i sprawczości?
Czy raczej udowodnić, że nie jest wystarczająco dobry?
Które z tych podejść daje Ci więcej sensu?
Które sprawia, że wychodzisz z lekcji z przekonaniem, że Twoja praca naprawdę ma wartość?
Epilog
Może ten temat wydaje Ci się zbyt miękki, zbyt „psychologiczny”.
Może myślisz, że system, egzaminy i presja nie zostawiają miejsca na takie rozważania.
Być może.
Ale każdy z nas – nauczycieli, rodziców, wychowawców – ma wpływ na to, jaką atmosferę tworzy wokół nauki.
Nie chodzi o wielkie zmiany, a o małe przesunięcia.
O jedno założenie: że uczniowie też chcą wiedzieć.
I że w ich ciekawości, tak samo jak w Twojej, kryje się największa siła edukacji.
No Comment