Są miejsca, do których wracam. Nie tyle po to, by je zobaczyć, ile po to, by zobaczyć siebie w innym świetle. Cabo Verde stało się dla mnie właśnie takim miejscem. Przestrzenią, która nie tyle odsłania krajobraz, ile odsłania to, co we mnie ciche, kruche i zwykle spychane na margines codzienności. Właśnie tu spotykam tęsknotę, tę delikatną emocję, którą zazwyczaj mijam w pośpiechu, choć nosi w sobie zaskakującą siłę.

Tutaj nazywają ją sodade. To słowo otula tę emocję w sposób, który sprawia, że patrzę na nią z większą czułością. Jakby ktoś próbował powiedzieć, że tęsknota również ma swoje miejsce w życiu i że warto dać jej prawo głosu.

Opowieść o kobiecie, która śpiewała prawdę emocji

Kiedy myślę o sodade, przychodzi mi na myśl Cesária Évora. Artystka, która potrafiła śpiewać tęsknotę tak, jakby była częścią ludzkiego oddechu. Wychodziła na scenę boso, jakby bliskość z ziemią była dla niej jedynym możliwym oparciem. Prostota zaś jedynym językiem, którym warto mówić o rzeczach ważnych. Jej głos nie próbował uciszyć tęsknoty ani udawać, że jej nie ma. Przeciwnie, pozwalał jej brzmieć bez wstydu, bez upiększania, w całej swojej prawdzie. I właśnie to mnie w niej porusza – ta zgoda na to, co niewygodne, ale prawdziwe.

Tęsknota jako sygnał, a nie ciężar

Bo w psychologii tęsknota nie jest słabością. Jest sygnałem.
Nie zawsze sygnałem straty – częściej sygnałem potrzeby. Cichym przypomnieniem, że coś, co było dla nas ważne, zostało po drodze odłożone, zagubione. Zagłuszone przez obowiązki, role, oczekiwania czy tempo życia. Tęsknota mówi wtedy:
„spójrz, tu kiedyś było coś Twojego… i może nadal jest.”

Wartości, które trwają mimo upływu czasu

Sodade odsłania to, co zostało zaniedbane. Jakąś wartość, jakość, sposób bycia, który nie zniknął, tylko stracił przestrzeń. Czasem jest to odwaga, czasem czułość, czasem spontaniczność, czasem obecność, której nie trzeba było udowadniać nikomu, nawet sobie.

Kiedy patrzysz na tęsknotę pełniej. Nie jak na ból, lecz jak na informację. Możesz wtedy dostrzec, że ona wcale nie zaprasza do tkwienia w przeszłości. Ona prowadzi naprzód. Pokazuje, za czym warto iść, co warto odzyskać w nowej, dojrzałej formie, jaką dopiero dziś można świadomie wybrać.

Sodade jako wewnętrzny kompas

Tęsknota wskazuje kierunek, nie cel. Nie prowadzi nas do odtworzenia przeszłości, lecz subtelnie pokazuje, w którą stronę warto skierować uwagę, aby odzyskać wewnętrzną spójność.

Pokazuje brak, ale po to, by wskazać pełnię. Ujawnia miejsce, w którym coś w naszym życiu przestało być odżywcze. Właśnie dzięki temu podpowiada, gdzie możemy przywrócić równowagę i sens.

Przypomina o przeszłości, ale po to, by wypełnić teraźniejszość. Sięga po dawne doświadczenia nie po to, aby nas w nich zatrzymać! Może wydobyć z nich to, co wciąż może wspierać nas tu i teraz.Dlatego warto jej słuchać.
Bo sodade, choć rodzi się z braku, prowadzi do czegoś niezwykle pełnego. Do powrotu nie tam, gdzie byliśmy, lecz do tego, kim byliśmy, kiedy żyliśmy bliżej własnego wewnętrznego rytmu.
A w tym powrocie jest coś wyjątkowo uzdrawiającego.
Delikatnego, mądrego, i – paradoksalnie – dającego siłę.

Pytanie, które może zacząć zmianę

Tęsknota często przypomina o czymś ważnym, co zniknęło z naszego życia. Zamiast ją odsuwać, warto zatrzymać się na chwilę i zapytać siebie:

Za jaką częścią siebie naprawdę tęsknisz – i w jaki sposób możesz wprowadzić ją z powrotem do swojego życia, choćby w małym wymiarze?

Właśnie w takich pytaniach sodade odsłania swój sens.
Nie po to, by kierować nas w przeszłość, lecz by pomóc nam wrócić do siebie.