Leżało.
Leżało, leżało, aż zaczęło gnić.
Najpierw tylko delikatnie – zapach wyrzutów sumienia, ledwo wyczuwalny.
Potem mocniej, aż nie dało się już udawać, że tego nie czuć.
To był ten raport, który miałam skończyć tydzień temu.
Albo to spotkanie, które trzeba było umówić.
Ten projekt, ten telefon, ten mail z dopiskiem „jutro”.

Niektóre rzeczy, które odkładamy, po prostu czekają.
Inne – zaczynają żyć własnym życiem.


Uśpiony

Na strychu mojego życia leży Uśpiony.
Taki, co mówi: „Jeszcze nie teraz”.
I potrafi mówić to miesiącami.
Kiedy się odzywa, czuję się, jakbym stała na mrozie – niby mogę się ruszyć, ale coś mnie trzyma.

Uśpiony to ta część mnie, która niby potrzebuje odpoczynku, ale wcale się nie regeneruje.
To „zaraz zacznę” przeciągnięte w nieskończoność.
To milczące czekanie na lepszy moment, który nigdy nie przychodzi.

Prawda jest taka, że on wcale nie śpi. On pilnuje.
Żebyś przypadkiem nie zrobiła czegoś, co mogłoby się nie udać.


Marionetka z Pajęczyn

W salonie krząta się Marionetka z Pajęczyn.
Z pozoru najbardziej pracowita – zawsze zajęta.
Pisze maile, odpowiada na cudze prośby, robi listy zakupów, pomaga wszystkim, tylko nie sobie.

Wydaje się, że to taki etap – że przecież trzeba być odpowiedzialnym, uporządkowanym, pomocnym.
A potem orientujesz się, że to nie Ty kierujesz swoimi dniami, tylko one Tobą.
Bo Marionetka ma jedną zasadę: dopóki wypełniasz cudze oczekiwania, nie musisz się mierzyć ze swoimi.

To taka elegancka odmiana prokrastynacji.
Nosi porządne ubranie, ma kalendarz i dobre wytłumaczenia.


Płonący Wędrowiec

W piwnicy mieszka Płonący Wędrowiec.
Wiecznie w ruchu, wiecznie na krawędzi.
Robi plany, analizuje, przelicza, stresuje się.
Czasem wydaje się, że właśnie rusza, ale to tylko napięcie przed startem.

Wędrowiec ma misję: nie popełnić błędu.
Chciałby zrobić wszystko idealnie, a ponieważ świat nie jest idealny – nie robi nic.

To on nie pozwala zasnąć, gdy trzeba odpisać na trudnego maila.
To on mówi: „Jeszcze chwila, muszę się przygotować”.
I tak mija kolejny tydzień, a Ty nadal stoisz w miejscu, tylko z większym ciśnieniem w klatce piersiowej.


Grabarz Własnych Szans

Za domem, w ogródku, słychać rytmiczne uderzenia łopaty.
To Grabarz Własnych Szans.
Kopie powoli, cierpliwie.
Za każdym razem, kiedy mówisz „nie zdążyłam”, „nie miałam warunków”, on kiwa głową ze zrozumieniem i przykrywa coś cienką warstwą ziemi.

To nie sabotażysta, raczej lękliwy ogrodnik.
Zasiewa wymówki, żebyś nie musiała oglądać prawdy: że może się nie udać, że może nie wyjść, że może ktoś powie, że to było słabe.
Więc lepiej się nie przekonać. Lepiej nie ryzykować. Lepiej zakopać.


Dom Zaległości

A w środku – my.
Siedzimy przy stole w Domu Zaległości.
Na półkach stoją niedokończone książki, w laptopie foldery z nazwami „ostateczna wersja 6” i „ostatnia poprawka”, w głowie tysiąc pomysłów, które „jeszcze przyjdzie czas zrealizować”.

Ten dom nie jest straszny.
Jest raczej duszny.
W powietrzu wisi coś, czego nie da się przewietrzyć – niedokończenie.
Każdy oddech przypomina o tym, że coś utknęło.

Prokrastynacja to nie lenistwo.
To rozmowa z samym sobą, tylko prowadzona w półmroku.
To sposób, w jaki próbujemy poradzić sobie z lękiem przed oceną, przed stratą, przed ruchem, który coś zmieni.
To strategia ochronna – błędna, ale zrozumiała.

Bo kiedy odkładasz, tak naprawdę próbujesz ochronić siebie.
Przed rozczarowaniem, emocjami, które mogą Cię przerosnąć.
Przed tym, że coś może być trudne, albo nie takie, jak chciałaś.

Ale ten dom, choć pełen duchów, można otworzyć.
Wpuścić powietrze, zobaczyć, co tam naprawdę leży.
Czasem wystarczy zrobić jeden mały ruch – taki, który nie musi być idealny.
Czasem wystarczy spojrzeć na ten zapomniany projekt i zapytać:
„Co by się stało, gdybym zaczęła od nowa?”

Bo nic nie gnije tak bardzo, jak to, co nigdy nie zostało ruszone.
A czasem wystarczy ruszyć choćby milimetr, żeby poczuć, że żyjesz.


Zakończenie

Nie wiem, które upiory mieszkają u Ciebie.
Może ten, który ciągle śpi i mówi, że jutro będzie lepszy dzień.
A może ten, który robi wszystko, żeby nie robić tego, co najważniejsze.
Może ten, który chce perfekcji i dlatego nigdy nie zaczyna.
A może ten, który kopie, żeby zakopać własne szanse.

Ale wiem, że każde z nich przypomina o czymś, co odkładasz.
O rozmowie, którą miałaś przeprowadzić, decyzji, której wciąż nie podejmujesz.
O szansie, która czeka, aż wreszcie ją zauważysz.

Bo odkładane sprawy nie znikają – tylko cichną, żeby po jakimś czasie wrócić.
I zawsze pytają o to samo: na co właściwie jeszcze czekasz?