Z pamiętnika okrutnika (1)

 

Partner …

jak pies, zawsze wierny, wpatrzony, pełen miłości i podziwu, wrażliwy na humory Pana. Merda ogonem lub resztką ogona, kiedy Pan się pojawia. Kocha go i wielbi. Czeka na miskę i na to, że Pan poklepie, podrapie, czasami da się polizać. Pan natomiast, pewien swej własności, bo to przecież jego pies, nie sąsiada ani kolegi. Jego i tyle. To Pan wybrał dla niego obrożę, prowadza go na smyczy, a kiedy stwierdzi, że jest bezpiecznie odpina ją, żeby pupil sobie pobiegał. Kiedy Pan woła, pies ma przybiec. Jeśli tego nie zrobi, będzie kara. Kara służy temu, żeby pies się nauczył co mu wolno, a co nie. No i żeby zapamiętał kto tu jest Panem.

Jak często, niestety podobna relacja ma miejsce w związkach między ludźmi. Dobroć, oddanie, miłość partnera mylona jest z poddaństwem i słabością. Partner oswojony przestaje być wyzwaniem. Partner, który wciąż wybacza, zapomina krzywdy przestaje być wartością. Partner, który kocha bezkrytycznie przestaje być atrakcyjny. Dlaczego? Bo skoro kocha kogoś tak mało wartościowego jak Pan (samoocena) to musi być głupi i nie wart uwagi. Relacje takie dotyczą zarówno związków damsko-męskich, męsko-damskich jak i tej samej płci. Bo nie płeć jest tu determinantem tego, kto jest u góry, a kto na dole. Tym co decyduje o tym jak traktujemy osoby, z którymi na dłużej lub krócej się wiążemy, jest między innymi nasza samoocena. Bo człowiek, który czuje się wartościowy chętnie poszukuje i odkrywa wartość w innych. Szuka partnerstwa w relacji. Wartość drugiego człowieka nie jest dla niego zagrożeniem, ale uzupełnieniem związku. Są kobiety, które traktują partnera jak psa, a potem są rozczarowane, że nie mają prawdziwego partnera. Są faceci, którzy mylą kobietę z psem a potem dziwią się, że staje się ona wredną suką.

Tym artykułem chcę zapoczątkować serię dotyczącą trudnych relacji. Inspiracją są historie pisane przez życie.

Ela Krzyżaniak